Czy w Polsce opłaca się hodowla trzody chlewnej
Niezbyt stabilna sytuacja w rolnictwie odbija się na nastrojach hodowców trzody. Prowadzący hodowlę tuczników od prawie 20 lat Paweł Cudnowski, mówi ze zrezygnowaniem o coraz mniej opłacalnym zajęciu.
Niezbyt stabilna sytuacja w rolnictwie odbija się na nastrojach hodowców trzody. Prowadzący hodowlę tuczników od prawie 20 lat Paweł Cudnowski, mówi ze zrezygnowaniem o coraz mniej opłacalnym zajęciu.
- Pochodzę ze wsi i na wsi dorastałem. Nie od razu zająłem się jednak hodowlą świń. W latach 90-tych zajmowałem się handlem. Czas mijał, dzieci dorastały i zwiększały się potrzeby materialne. Postanowiliśmy z żoną, która jest nauczycielką, że zajmiemy się produkcją tuczników - opowiada Cudnowski.
Dopłaty do ubezpieczeń dla hodowców zwierząt. Nabór do 30 sierpnia
- Profesjonalnie hodowlą trzody zająłem się w 2003 roku gdy kupiłem pomieszczenia o łącznej powierzchni 1450 metrów kwadratowych, w których obecnie trzymam ponad 1000 sztuk tuczników. W lutym 2009 roku rozpocząłem remont pomieszczeń, a w połowie tego roku dokonałem zakupu pierwszej partii 45 loch rasy pbz, które dały początek całej hodowli - wspomina hodowca.
Już te pierwsze sztuki to był bardzo dobry materiał hodowlany z udokumentowanym rodowodem i z wszelkimi certyfikatami zdrowotnymi.
36 ognisko ASF u świń w 2024 roku
- Wówczas i potem gdy kupowałem knury ras WBP i Duroc w celach rozpłodowych zwracałem dużą uwagę na jakość sztuk, które nabywałem z myślą o rozbudowie mojego stada – podkreśla hodowca.
- Hodowla rozwijała się szybko i dlatego by móc inwestować w dalszy rozwój, w 2009 roku wziąłem kredyt bankowy na zakup następnych loch, tak że stan mojego stada w ciągu następnych czterech lat wzrósł do około 100 loch. Jednak już trzy lata później sytuacja na rynku żywca bardzo się pogorszyła. Trudno było utrzymać taką ilość loch ponieważ już w latach 2013 – 2014 gdy opłacalność hodowli świń w cyklu zamkniętym znacznie się zmniejszyła. Przez dwa lata do początku 2017 roku dokładałem do interesu, aż zniechęcony postanowiłem sprzedać ostatnie sztuki z mojej hodowli zarodowej na poczet spłaty długu jaki narastał z pieniędzy jakie otrzymałem w kredycie bankowym - mówi z żalem Cudnowski.
- Przeszedłem taką drogę jak wielu rolników prowadzących hodowle zarodowe w cyklu zamkniętym, którzy rozpoczęli produkcję tuczników. Postanowiłem przebudować tą część budynku, w którym mieściła się porodówka dla loch prośnych na kojce dla warchlaków. Wtedy też kupiłem pierwszą partię kilkudziesięciu prosiąt w Holandii. Od maja 2017 roku utrzymuję stale stan 1100 sztuk 30 kilogramowych prosiąt, które sprzedaję w wadze od 110 do 120 kg do ubojni i zakładów mięsnych w pobliżu mojego gospodarstwa - wylicza gospodarz.
- Ceny jakie oferują nam zakłady mięsne i ubojnie – od 4,50 do 5 zł netto za 1 kg przy mięsności powyżej 46% pozwalają jedynie wyjść na zero. Koszty jakie mam w hodowli sięgają znacznie ponad 500 zł od sztuki. Oprócz bardzo wysokich cen zbóż, które wykorzystuję do produkcji własnych pasz, a których zwierzęta zjadają przeciętnie 4 tony dziennie, wydaję dużo na leki - dodaje hodowca.
VEZG: Ceny świń w dół – czy czeka nas recesja?
- Znaczne koszty generuje także wykorzystywanie prądu, paliwa oraz muszę przeznaczyć także fundusze na pensje dla pracowników zatrudnionych w mojej hodowli. Do tego trzeba dodać także koszty od 1 do 2% upadków zwierząt jakie zdarzają się w trakcie tuczu. Prowadzenie hodowli jest w tych warunkach działalnością czysto hobbystyczną. Ta sytuacja nie zmieni się dopóki ludzie odpowiedzialni za nasze rolnictwo nie postawią zdecydowanie na odbudowę polskich stad zarodowych. Sam zadaję sobie pytanie - czy dożyję czasów gdy hodowla trzody stanie się w Polsce opłacalna? – podsumowuje Paweł Cudnowski.
(rpf) Tomasz Kodłubański
ASF nie odpuszcza – wiele nowych ognisk
Zaloguj się lub załóż konto, Twoja nazwa zostanie automatycznie przypisana do komentarza.