REKLAMA

Memorandum dot. stosowania pasz GMO będzie przedłużone do 2021 r.

Redakcja - Uprawa
19.04.2016
chat-icon 0

Termin wejścia zakazu stosowania pasz genetycznie modyfikowanych będzie przesunięty do stycznia 2021 roku, tj. o kolejne cztery lata - poinformowała wiceminister rolnictwa Ewa Lech. Wyjaśniła, że do podjęcia takiej decyzji skłoniła resort trudna sytuacja w rolnictwie.

PAP / Darek Delmanowicz
REKLAMA

Termin wejścia zakazu stosowania pasz genetycznie modyfikowanych będzie przesunięty do stycznia 2021 roku, tj. o kolejne cztery lata - poinformowała wiceminister rolnictwa Ewa Lech. Wyjaśniła, że do podjęcia takiej decyzji skłoniła resort trudna sytuacja w rolnictwie.

Wiceminister podkreśliła, że resort liczy, że w tym czasie zostanie znacznie zwiększona produkcja pasz krajowych bez GMO. "Są wieloletnie programy, będziemy szukali możliwości ulepszenia upraw, będziemy zachęcać rolników" - wyliczała. Dodała, że być może zmienione zostaną zasady wspierania produkcji roślin strączkowych i motylkowych z dopłat do hektara na dopłaty do produkcji.

W 2015 r. na dopłaty przeznaczono 286 mln zł (kwota 2 proc. dopłat bezpośrednich na dany rok). O dopłaty ubiegało się 233 tys. rolników. Stawka dopłaty wyniosła 415 zł/ha.

Lech zaznaczyła, że chodzi również o wprowadzenie postępu genetycznego do produkcji tych upraw tak, by były one bardziej wydajne; ma to sprzyjać zastępowaniu śruty sojowej rodzimymi roślinami wysokobiałkowymi.

Jak przypomniała, od 2016 r. ruszył kolejny program wieloletni wsparcia upraw roślin wysokobiałkowych na lata 2016-2020. Na ten cel budżet wyda 33 mln zł. Wcześniej realizowany był podobny (2011-2015), na który wydano 35 mln zł. Rośliny wysokobiałkowe to m.in.: bób, ciecierzyca, fasola, soczewica, groch, łubin, wyka, koniczyna i lucerna.

W ub. roku powierzchnia upraw roślin strączkowych i motylkowych wzrosła dwukrotnie do 690 tys. ha. w stosunku do 2014 r. Nie przekłada się to jednak na wzrost krajowych komponentów do pasz, bowiem tylko nieznaczna ilość tych roślin trafia do wytwórni pasz.

Zdaniem prof. Andrzeja Rutkowskiego z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, realne jest zwiększenie krajowej produkcji roślin białkowych, ale w obecnym stanie wiedzy, nie da się wyeliminować śruty sojowej z żywienia zwierząt, zwłaszcza drobiu i świń. "Dążymy do uniezależnienia Polski od importowanego białka, ale to jeszcze długo potrwa" - powiedział profesor. Podkreślił, że problem leży głównie w klimacie.

Zakaz stosowania pasz GMO w Polsce byłby absurdalny, są otwarte granice i żaden kraj unijny takiego zakazu nie wprowadził, więc i tak byłby on nieskuteczny, a podciąłby opłacalność zwłaszcza produkcji drobiarskiej w Polsce - uważa prezes Izby Zbożowo-Paszowej Adam Tański. Według niego, jednak nie oznacza to, że nie trzeba rozwijać produkcji krajowego białka roślinnego i pracować nad poprawą przyswajalności tych roślin w żywieniu zwierząt.

Polska importuje ok. 2 mln ton śruty sojowej, cała UE - ok. 35 mln ton. Najwięksi producenci soi na świcie to USA, Brazylia i Argentyna.

W poniedziałek odbyła się konferencja zorganizowania przez Fundację Europejski Fundusz Rozwoju Wsi Polskiej nt. skutków wejścia w życie zakazu stosowania GMO w żywieniu zwierząt. W Polsce ustawą z 2006 r. wprowadzono taki zakaz, a następnie kilkakrotnie przedłużano memorandum na jego stosowanie. Ostatnie obowiązuje do końca 2016 r.

Jak mówił prezes Krzysztof Podhajski, Fundacji zależało na pokazaniu, że gdyby od 1 stycznia 2017 r. zaczął obowiązywać ten zakaz, to należy się liczyć z konsekwencjami w postaci załamania produkcji w branży drobiarskiej. Jednak trzeba dążyć do tego, by stopniowo eliminować z hodowli zwierząt modyfikowaną genetycznie paszę. Dodał, że Polska podobnie jak inne kraje UE jest uzależniona od importu tej paszy.(PAP)

chat-icon 0

REKLAMA

Polecane

Komentarze (0)

Zaloguj się lub załóż konto, Twoja nazwa zostanie automatycznie przypisana do komentarza.

Zamieszczając komentarz akceptujesz regulamin


REKLAMA

Zobacz więcej

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA