Młodzi uciekają z gospodarstw rolnych do miasta
Małe wioski w wielu województwach kraju powoli wyludniają się i wymierają.W Łódzkiem wsie położone w pobliżu takich miejscowości jak Aleksandrów Łódzki, Zgierz, Brzeziny, Pabianice czy Lutomiersk przestają być atrakcyjne dla młodych wyjeżdżających masowo za granicę.

Małe wioski w wielu województwach kraju powoli wyludniają się i wymierają. W Łódzkiem wsie położone w pobliżu takich miejscowości jak Aleksandrów Łódzki, Zgierz, Brzeziny, Pabianice czy Lutomiersk przestają być atrakcyjne dla młodych wyjeżdżających masowo za granicę.
Ci, którzy pozostali często pracują w pobliskich miastach, a rodzinne miejscowości stają się dla nich noclegowniami. Starsi utrzymujący swoje często niewielkie gospodarstwa narzekają na brak opłacalności takiej działalności.
Mariusz jest przykładem rolnika, który nie dostrzega żadnych perspektyw na przyszłość dla swojego gospodarstwa. Jeszcze do niedawna utrzymywał się z uprawy i sprzedaży warzyw.
- Gospodarstwo przejąłem od rodziców na początku lat dziewięćdziesiątych. Wtedy areał wynosił siedem i pół hektara. Hodowałem krowy mleczne czarno-białe, ale ze względu na zmniejszającą się opłacalność szybko zrezygnowałem z produkcji mleka – opowiada gospodarz – zająłem się uprawą warzyw i zbóż.
Jedna trzecia powierzchni areału gospodarstwa Mariusza stanowi uprawa pszenicy i pszenżyta.
- Pszenżyta mam pięć, a pszenicy cztery hektary upraw. Plony pszenżyta jarego to pięć ton z hektara, a pszenicy jarej nawet siedem ton z hektara. To spore zbiory i jakość zbóż też jest całkiem dobra więc większa część sprzedaję do pobliskiego młyna – opowiada rolnik.
Problem przed jakim stoi – brak następców dotyka wiele starszych małżeństw prowadzących gospodarstwa rolne.
- Moje dzieci nie planują poświęcić się pracy w gospodarstwie. Chcą się uczyć lub pracować w mieście, co sprawia, że ja sam muszę doglądać upraw. Człowiek się starzeje i powoli staje się to niebezpieczne dla mojego zdrowia. W ten sposób gospodarstwo kurczy się i zmniejsza produkcję – ubolewa rolnik.
W okolicznych gminach takich gospodarstw jest więcej.
- Tylko dwa lub trzy gospodarstwa utrzymują się z własnej produkcji rolnej. Reszta to sypialnie dla młodych ludzi pracujących w zakładach przemysłowych w Łodzi. W naszej wsi mieszkają praktycznie tylko starsi rolnicy, którzy nigdzie nie chcą się przeprowadzić. Nie ma kto prowadzić i rozwijać tych gospodarstw. To powolny koniec takich wiosek jak masza – relacjonuje Mariusz
W podobnej sytuacji jest Józef, który gospodaruje wraz z żoną na areale ponad dziewięciu hektarów ziemi uprawnej klasy V i VI. Hodują krowy mleczne z przeznaczeniem na odchowanie i sprzedaż jałówek oraz byczków.
- Nasz jedyny syn wyjechał za granicę i nie interesuje go nasze gospodarstwo. Mamy z żoną po ponad siedemdziesiąt lat i coraz mniej sił. Poza tym zbyt gospodarstwo ma zbyt mały areał ziemi, by utrzymać większe stado krów mlecznych. Jeszcze parę lat temu trzymaliśmy w oborze pełną obsadę stanowisk od ośmiu do dziesięciu krów i produkowaliśmy mleko, które sprzedawaliśmy do mleczarni. Jednak czasy się zmieniły, mleczarni już nie ma, a my musieliśmy zrezygnować z produkcji mleka – opowiada rolnik.
Rolnik nie widzi szans na rozbudowę czy modernizację swojego gospodarstwa.
- Nas nie stać na znaczne zwiększenie stada krów czy rozbudowę obory. Ze względu na nasz wiek i małe możliwości produkcyjne nie będziemy również brać kredytu w banku – mówi z żalem rolnik.
Sytuacja w tym gospodarstwie jest podobna do sytuacji wielu mniejszych gospodarstw w województwie łódzkim.
- To jest znacznie szerszy problem, który dotyczy wielu gospodarstw takich jak nasze. Takie gospodarstwa nie mające następców z niewielkim areałem ziemi i małą ilością zwierząt hodowlanych wegetują nie mogąc inwestować we własny rozwój z powodu braku możliwości finansowych – dodaje zmartwiony rolnik.
(rpf) TK
Zaloguj się lub załóż konto, Twoja nazwa zostanie automatycznie przypisana do komentarza.