Rolnicy wykurzani ze wsi przez miastowych?
Skargi na policję, inspekcje, do agencji rolniczych czy do skarbówki, mandaty do 500 zł, a nawet atak z nożem na kombajnistę – z takimi problemami coraz częściej stykają się rolnicy podczas swojej codziennej pracy.
Skargi na policję, inspekcje, do agencji rolniczych czy do skarbówki, mandaty do 500 zł, a nawet atak z nożem na kombajnistę – z takimi problemami coraz częściej stykają się rolnicy podczas swojej codziennej pracy.
Okazuje się bowiem, że nowym „miastowym” mieszkańcom wsi nie podoba się hałas, brud, kurz, pył i „zapach”, który jest efektem prac rolniczych. Niektórzy rolnicy twierdzą, że jeszcze trochę i będą jak Indianie – wysyłani do rezerwatów.
Okradał sąsiadów z plonów. Groził im śmiercią
Prezydent spotkał się z przedstawicielami protestujących rolników
Skargi, mandaty, a nawet... atak z nożem?
W Polsce coraz częściej budowane są nowe osiedla na przedmieściach, graniczące z uprawami rolnymi, ludzie z miast przeprowadzają się na wieś. Nie mają oni jednak świadomości, z czym to się wiąże. Nie wiedzą, dlaczego dane prace odbywają się o tej akurat porze dnia lub nocy, nie podoba im się hałas suszarni lub maszyny pracującej na polu, zapach obornika, błoto na drodze, czy kurz i pył w czasie zabiegów (np. wapnowania). I tak rodzi się konflikt.
2 maja – Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej
- Nowi mieszkańcy tych terenów wiejskich pierwsze co robią, to łapią za telefon i wzywają stróżów prawa w sprawie zanieczyszczania osiedla. To powoli staje się plagą – zauważa Piotr Walkowski, prezes Wielkopolskiej Izby Rolniczej. - Dochodzą do tego skargi na opryski, hałasowanie po godz.22. Cóż z tego, że my uważamy, że jest to bez sensu? Stróż prawa jest powiadomiony, więc musi przyjechać, wypisuje mandat. Mi też się to zdarzyło, że o 22:30 na polu było koszone, policja przyjechała i wręczyła mi mandat w wysokości 200 zł. Potem odwoływałem się do sądu, ale jeśli w pobliżu miejsca zamieszkania się hałasuje, to jest już wykroczenie – mówi.
Gnojowica i płonące opony przed domem wójta
Mandat w wysokości 200 zł to ta łagodniejsza wersja – kara może sięgnąć 500 zł. Jednak nie tylko interwencje policji zakłócają pracę rolników. Bywają nawet gorsze przypadki
- Zdarzyło się, że mój kolega jechał kombajnem na pole, a za nim facet w samochodzie, który nie mógł go wyprzedzić. Jak ten kolega w końcu się zatrzymał, to tamten kierowca wściekły mu wskoczył z nożem do kabiny. To są takie skrajne sytuacje, ale takie też, jak widać, się zdarzają – podkreśla Leszek Gral.
Przeczytaj również:
Nowoczesne technologie w służbie rolnictwa: Jak innowacje w częściach zamiennych mogą rewolucjonizować prace polowe?
Czy można zyskać wysoki plon buraka cukrowego nawet podczas suszy?
Starcia podczas protestu rolników w Warszawie – bruk poleciał w stronę budynku Sejmu
Rolnicy jak Indianie – do rezerwatu?
Zazwyczaj przeciwko rolnikom wysuwany jest art. 51 § 1 Kodeksu wykroczeń. Mówi on o tym, że „kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.”
- A więc w nocy nie powinny latać samoloty, pociągi czy samochody ciężarowe przejeżdżać w terenie zabudowanym... no to jest paradoks. Tak mi to trochę przypomina wysyłanie Indian do rezerwatów, niedługo tak będzie z rolnikami – mówi Piotr Walkowski.
- To już nie chodzi o samą sprawę mandatu, tylko o problem. Okazuje się, że dla wielu ludzi nasza praca i wytwarzanie tej żywności to chyba nie jest ważne. Nie oczekujemy wielkiej wdzięczności, ale zrozumienia – dodaje Leszek Grala.
Zimowa wpadka kombajnu w Koninie
Na razie jednak zrozumienia nie ma, a zdarza się coraz częściej, że rolnicy przez takie „uprzykrzanie” pracy i życia, są ze wsi wykurzani.
Nie od dziś skarżą na rolników
Agrowłókniny zimowe w zastosowaniu dla nowoczesnego rolnika
Warto jednak podkreślić, że jest to zjawisko, które występowało „od zawsze”. Bo do tej pory, przed laty, też zdarzało się, że były wnoszone skargi na rolników. Wcześniej jednak rolnicy się nie przyznawali i nie mówili o tym głośno – każdemu wydawało się, że jest odosobnionym przypadkiem. Po co więc to rozgłaszać?
- Można powiedzieć, że zjawisko to było milcząco akceptowane i stawało się powszechnością. Sam, jak miałem takie problemy, to je rozwiązywałem po cichu, bo myślałem, że jestem jedyny, a nie jednym z wielu. Okazało się jednak, że w każdej wsi jest ktoś taki, kogo ukarano, kto tłumaczył się przed policją. Dopiero jak zobaczyliśmy, ile takich ludzi przychodzi do naszego prawnika, uzmysłowiliśmy sobie, że nie można tych ludzi zostawić samym sobie. W Europie jest to rozwiązane bardziej rozsądnie, cywilizowanie. Tam powszechnie wiadomo, że rolnictwo na wsi jest od zawsze, jest najważniejsze i nowi mieszkańcy muszą to zaakceptować, a przynajmniej tolerować – wyjaśnia Leszek Grala, prezes Dolnośląskiej Izby Rolniczej.
(rpf) Renata Struzik
Niech stanie się jasność – czyli jak pracować wydajnie po zmroku
Zaloguj się lub załóż konto, Twoja nazwa zostanie automatycznie przypisana do komentarza.