Zmiany ustawy o pomocniku rolnika na razie nie będzie?
Rolnicy skarżą się, że ustawa o pomocniku rolnika miała pomóc, a wyszło wprost przeciwnie.- Takie są procedury. Rolnik powinien nauczyć się wypełniać wniosek, jeśli chce mieć pracowników. A w przyszłości nie powinniśmy nastawiać się na pracowników z importu, a dostosować produkcję do możliwości gospodarstwa – mówił, według relacji prezesa WIR, minister rolnictwa podczas spotkania z izbami rolniczymi.

Rolnicy skarżą się, że ustawa o pomocniku rolnika miała pomóc, a wyszło wprost przeciwnie. - Takie są procedury. Rolnik powinien nauczyć się wypełniać wniosek, jeśli chce mieć pracowników. A w przyszłości nie powinniśmy nastawiać się na pracowników z importu, a dostosować produkcję do możliwości gospodarstwa – mówił, według relacji prezesa WIR, minister rolnictwa podczas spotkania z izbami rolniczymi.
Aktualnie pracownicy sezonowi w rolnictwie są na wagę złota. Ciężko znaleźć rodaków, którzy chcieliby podjąć się takiej pracy. Obcokrajowcy z kolei chcą pracować u polskich producentów, ale... nie zawsze mogą – utrudnieniem są obowiązujące od niedawna przepisy.
Zbyt duża biurokracja spowodowała spore zatory w urzędach pracy, przez co owoce i warzywa na plantacjach gniją, a pracownicy czekają bezczynnie na wydanie przez urzędy pozwolenia.
- Bez siły najemnej giniemy. Nie będzie miał kto tego zrywać. A rząd nam dał takiego „potworka ustawowego” o pomocniku rolnika – skarżył się jeden z rolników protestujących w miniony piątek w Warszawie. Więcej o proteście przeczytasz tutaj.
- Do Niemca jak się pojedzie, to wszystko jest na jednej kartce: dane pracownika, dane gospodarza. Sołtys podbija i to idzie do urzędu gminy. Na tym polega cała procedura w Niemczech. A u nas... Siedziałem 2 tygodnie w urzędzie pracy, zanim dostałem papiery z pozwoleniem ma pracę obcokrajowca. Drugi kolega, w naszym opolskim urzędzie pracy (w woj. lubelskim – przyp.red.) też ponad dwa tygodnie czekał. Urzędnicy nurzają się w tych papierach, segregatory pełne, prawie że nie mogą przechodzić – mówił.
O długich terminach oczekiwania na wydanie pozwolenia na pracę dla obcokrajowca w powiatowych urzędach pracy mówiliśmy już w artykule pt. „Zmiany w prawie są, a pracowników wciąż brak”.
Terminy za długie, wniosek również
Długie terminy oczekiwania są powodem frustracji wielu rolników. Kolejny to objętość wniosku o pozwolenie na pracę dla obcokrajowca. Dokument liczy aż 8 stron, które po wypełnieniu przez rolnika, pracownicy urzędu wprowadzają do systemu. A to trwa.
- Kolega, który ma 12 ha ogórka, to ma cały czas problemy z wypełnieniem tego wniosku. 40 ludzi do pracy potrzebuje. I tak cały czas chodzi do urzędu pracy, składa wnioski. A muszę powiedzieć, że każdy urząd powiatowy działa po swojemu i może mieć inne wymagania. A jak ogórek rośnie, to dzień spóźnienia sprawia, że nie można go już sprzedać jako korniszon - automatycznie robi się z niego ogórek sałatkowy, na mizerię – wyjaśnia Piotr Walkowski prezes Wielkopolskiej Izby Rolniczej.
Do frustracji spowodowanej tymi opóźnieniami dochodzi też kwestia kosztów.
- Chcąc zatrudniać Ukraińców, musimy składać opłaty w urzędzie pracy,co kosztuje jednorazowo 30 zł. Do tego dochodzi ubezpieczenie w KRUS jakieś 200 zł. No i oczywiście pracownikowi trzeba zapłacić, a on przynajmniej 3 zł chce z kilograma czy z łubianki malin. Przecież za darmo nie będzie pracował. Do tego utrzymanie mu trzeba dać, nocleg. To są duże koszty. A przecież i dla nas musi coś zostać. Czyli ceny powinny być przynajmniej te 3,50 zł za malinę. A są znaczeni niższe – po 1,50 zł. My sami nie damy rady zebrać takiej ilości malin – podkreśla Janusz Bral, rolnik z gminy Dzierzkowice, woj lubelskie.
A minister rolnictwa na to...
O tym, że producenci borykają się z takim problemem, ministerstwo rolnictwa wie już od dawna. Rolnicy domagają się zmiany przepisów, wprowadzenia ułatwień, zmniejszenia tej biurokracji. Taki postulat był podnoszony m.in. podczas spotkania przedstawicieli izb rolniczych z ministrem Janem Krzysztofem Ardanowskim jeszcze 9. lipca.
- Dzisiaj minister odpowiedział, że takie są procedury. Oraz, że przede wszystkim w przyszłości nie powinniśmy się nastawiać na zatrudnianie pracowników „z importu”, czyli z Ukrainy i krajów byłego ZSRR. Że należy dostosować produkcję do możliwości gospodarstwa rodzinnego, ewentualnie wspierając się pomocą dobrosąsiedzką – mówi Piotr Walkowski.
Jak podkreśla prezes WIR, odpowiedź ministra była dla niego dosyć zaskakująca. Piotr Walkowski mówił również, że prezes lubelskiej izby rolniczej sugerował, aby zrobić to tak, jak jest w innych krajach – składać jedną stronę wniosku, a nie 8 wypełniać. - Na to odpowiedź była, że pracodawca-rolnik musi po prostu nauczyć się prawidłowo wypełnić wniosek, żeby mieć ludzi do pracy – dodaje prezes WIR.
(rpf) Renata Struzik
Zaloguj się lub załóż konto, Twoja nazwa zostanie automatycznie przypisana do komentarza.